Wyborcza farsa prezydencka

Zaczyna się terror zwolenników nie głosowania w wyborach. Będą nawoływać, zbierać się w grupy i hejtować każdego, kto mimo epidemii się wyłamie i pójdzie oddać głos, lub odda go na niewłaściwego kandydata. Całe pokolenia walczyły przede wszystkim o swoją(moją) szeroko pojętą wolność i korzystając z niej, dobrowolnie rezygnuję z przywileju głosowania. Właśnie na tym polega wolność. Na możliwości decydowania o tym, co chcę robić. A ja po prostu nie chcę głosować w tej farsie prezydenckiej. Gdybyśmy mogli krytykować tylko to, na stworzenie czego mieliśmy wpływ, to musielibyśmy usunąć 99.99% treści z internetu i wyjebać Facebooka w kosmos.

Trzeba być wyjątkowym idiotą, aby wierzyć, że program kandydata ma jakiekolwiek znaczenie. Programy są układane pod grupy wyborców i w swej zasadniczej treści pozostaję niezmienione od 25 lat. Zawsze chodzi o zmniejszenie bezrobocia, niższe podatki, naprawę służby zdrowia i zwiększenie bezpieczeństwa, ale to i tak nie ma już takiego znaczenia jak kiedyś. Obecnie elektorat zbiera się poprzez szybkie reagowanie na aktualne podziały społeczne, stąd wciąż uwalona po uszy w gównie służba zdrowia, jest dziś marginalizowana, bo potencjalnego wyborcę bardziej interesuje, co partia sądzi o narkotykach, uchodźcach i związkach partnerskich.

Przy każdych wyborach mamy „kukizów”, na których nabiera się co szósty wyborca. Pierwszym „kukizem” polskiej demokracji był Wałęsa. Po nim Polska leczyła się przez jedną kadencją aż nastały czasy Leppera, które trwały do 2007 roku. Potem na jedną kadencję znowu był spokój, aż nastał Palikot. Jakaż to była radość, jakież zwycięstwo, o jakie zaskoczenie i jak wiele nadziei! W tym roku latem był Zandberg, którego partia może okazać się czarnym koniem. Oni wszyscy (i ich wyborcy) myśleli, że odnieśli sukces. Prawda jest taka, że byli grzani w mediach. To one kreują czarnych koni. Zawsze. Nie ma od tego  żadnego wyjątku w całej III RP. Jak się kończy grzanie, to zaczyna się zgon.

Obawiam się, że nie ma ani jednego powodu, aby twierdzić, że jakiś kandydat jest godny naszego głosu. Wszyscy już u władzy byli, mieli szansę się wykazać i wszyscy tę szansę zmarnowali, a jak już wspomniałem wcześniej – głosowanie na nowych też nigdy nie przyniosło Polsce żadnego wielkiego pożytku. Za sznurki i tak pociągają ci, którzy swoje kariery polityczne zbudowali dawno temu na komunie. W ten czy inny sposób.

 Jeśli chcesz głosować pomimo zagrożenia zdrowia, obojętnie na kogo, bo czujesz, że jest to twoim obowiązkiem, nic mi do tego. Twoja wolność, twoje decyzje. Jeśli twoje życie jest do dupy, głosuj za tymi, którzy obiecują ciekawsze zmiany. Przynajmniej przez chwilę poczujesz przypływ nadziei na lepsze jutro. Jeśli masz szczęśliwe życie, to zdecyduj sam czy iść na wybory i przyjmij z radością lub pokorą każdy wynik, a potem żyj tak, aby żadna partia nie miała wpływu na dobro twoje i twojej rodziny. Ja właśnie takie życie wybrałem.

Komentarze

Warto przeczytać